Dlaczego nie jestem PRO-LIFE
Stephanie Lobo, amerykańska blogerka, zadeklarowana katoliczka, bywająca na marszach antyaborcyjnych, modląca się przed klinikami aborcyjnymi i broniąca publicznie swoich przekonań „100% przeciwko aborcji” napisała tekst:
„5 powodów, dla których nie jestem pro-life”.
Tekst miał udowodnić, że bycie przeciw aborcji czy eutanazji, wcale nie oznacza bycia pro-life.
Przyznaję, że udowodnił.
„Nasz Kościół podkreśla obronę życia nienarodzonych czy zapobieganie eutanazji, ale zapomniał o najważniejszej części zasady: chroń życie od poczęcia do naturalnej śmierci" - pisze Stephanie.
Jak argumentuje swoje 5 powodów, przez które NIE jest pro-life?
1. Nie wspiera matek po tym, gdy urodzą swoje dziecko.
Też tego nie robię. Może te najbliższe, te wokół mnie – tak, ale obce? Kilka razy przekazałam rzeczy dla domu samotnej matki, czy to jest wspieranie? Tak serio, to nie bardzo przejmuję się ich losem. Tak samo, jak nie wnikam w ich plany reprodukcyjne, w to, czy mają inne dzieci, czy nie i dlaczego. Ile mają lat, czy mają pracę, czy mają finanse, partnerów, rodzinę. Czy zrobiły kiedyś aborcję, czy nie, czy następnym razem zrobią i dlaczego. Czy chciały dziecko, czy nie chciały i dlaczego. Co im potrzeba, czego nie potrzeba, jak im pomagać. Nie, w ogóle się tym nie zajmuję. Powiem więcej – obce wrzeszczące dzieci mnie czasem irytują. Szczególnie wtedy, kiedy pragnę odpocząć od swoich.
2. Nie robi zbyt wiele, by walczyć z samobójstwami.
Ja nie robię nic. W ogóle nie interesuję się tematem. A ponoć w Polsce zabija się coraz więcej dzieci. Nie pomagam tym, którzy zmagają się z kryzysem, ani rodzinom, które straciły kogoś bliskiego przez samobójstwo lub mają pod opieką kogoś kto jest temu bliski. To dla mnie jest powód do wstydu, ale dla krzyczących za życiem misyjnych pro-lajferów powinien być.
"Czemu nie ma marszów przeciw samobójstwom, tak jak przeciw aborcji? - pisze Lobo - Trudno o tym mówić, trudno zrozumieć, jeśli ktoś ma poważne problemy neurologiczne czy psychologiczne. Ale dlaczego nic z tym nie robimy? Na świecie rocznie dokonuje się 1,2 miliona aborcji, a tymczasem aż 20 milionów osób próbuje odebrać sobie życie."
3. Nie zwraca uwagi na specjalne potrzeby innych osób.
Ja zwracam. Szanuję inność i odmienność. Wszystkich bez względu na ich niepełnosprawność, kolor skóry, narodowość, orientację seksualną (ta ostatnia w zasadzie średnio mnie interesuje). Jestem wrażliwa na potrzeby innych ludzi i zwierząt, jestem empatyczna. Nie znoszę przymusu, moralizowania, manipulacji. Moje potrzeby, emocje i mój komfort są dla mnie istotnym punktem odniesienia. Skupiam się na tym, żeby nie szkodzić sobie, spełniając oczekiwania innych. Ale to nie znaczy, że nie potrafię przenieść punktu widzenia na potrzeby kogoś innego, szczególnie jeśli są specjalne i wymagają ode mnie większego wysiłku.
4. Nie modli się za więźniów.
Też się nie modlę. Z dwóch przyczyn – nie wierzę, że to cokolwiek może dać (tak jak cokolwiek może mądrego wnieść publiczny różaniec za nienarodzone dzieci) i nie modlę się w ogóle. Mogę dobrze o nich myśleć, albo źle, albo wcale. Najczęściej więzień jest społecznie pogrzebany za życia, to recydywista, patologia. Oni nas nie obchodzą ani za kratami, ani kiedy wyjdą na wolność. Byle od nas dalej. Podobnie z alkoholikami, narkomanami, bezdomnymi, ludźmi na skraju nędzy. Obrońcy życia - jak te życia bronicie, jak o nie dbacie?
5. Nie odwiedzam swoich dziadków wystarczająco często.
Ja też nie, bo nie żyją, ale samotnych dziadków jest od groma. Ich jednak też nie odwiedzam. Nie pytam samotnych dziadków czy coś im potrzeba, czy zanieść siatkę, czy dorzucić się do leków. Jest mnóstwo domów opieki, ośrodków opieki dziennej, wszędzie szukają wolontariuszy. Te dziadki też kiedyś były nienarodzonym bytem, o jaki walczą pro-lafferzy. Dlaczego nie walczą o ich godne życie? Ja nie walczę o nic, ale mogę z nimi rozmawiać, organizować animacje i wyciągać ich do środowiska żeby nie siedzieli zamknięci w czterech ścianach (to robię, często za darmo).
No a Ty?
Co możesz powiedzieć o sobie w kontekście tych pięciu punktów? Może jesteś wierzącym katolikiem? Może jesteś pro-lajferem? Może jesteś za całkowitym zakazem aborcji, bo tak ci nakazuje twoje sumienie? Może posiadasz nieodpartą potrzebę obejmowania swoim sumieniem wszystkich ludzi?
Warto pamiętać o prostym uniwersalnym przekazie zapisanym w piśmie Świętym - widzicie źdźbło w oku bliźniego, a nie widzicie belki tkwiącej w waszym. I kolejne - kto bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. Mówiąc językiem prostym i jasnym jak stuwatowa żarówka, oznacza to: zajmij się sobą. Sumienia i czyny innych zostaw im samym. Każdy sam bowiem odpowiada za siebie i swoje postępki. Nikt inny nie jest od tego, by się wtrącać.
No chyba, że jest gotowy realnie i faktycznie poświęcić się za tym konkretnym życiem, od poczęcia aż do śmierci.
W temacie:
Zaufanie dobrze, kontrola lepiej, czyli o co chodzi w aborcji?
#CzarnyProtest OffMatki