Bagaż jest ciężki ale pilnujemy aby go nie zgubić, bo bez zawartości ani rusz. Bagaż, jaki dostajemy od rodziców w spadku jest jak tatuaż na umyśle. Jeśli nam służy owocnie, możemy z nim podróżować przez życie. Ale bywa, że wisi u szyi, sznur się wżyna, ciągnie w dół.
Tym bagażem jest poczucie winy.
Wewnętrzny sędzia i kat.
Wewnętrzny sędzia i kat.
Konsekwencją poczucia winy jest autodestrukcyjne myślenie i działanie. Bat na siebie samego. Obwiniamy innych za to, co nam się przydarza, za to, co i jak myślimy, co czujemy, jak postrzegamy, jakie mamy przekonania, za humor, za pogodę, za niewykonany plan.
Twierdzimy: „Jestem taki jaki jestem i koniec! Nic nie poradzę. Nie zmienię się, zaakceptujcie mnie!” Za to innym – partnerom, dzieciom, znajomym przedstawiamy listę oczekiwań, jacy mają być, jak się zachowywać, co myśleć.
Bo tylko wtedy będziecie mogli żyć w zgodzie – zgodzie na naszych warunkach.
Twierdzimy: „Jestem taki jaki jestem i koniec! Nic nie poradzę. Nie zmienię się, zaakceptujcie mnie!” Za to innym – partnerom, dzieciom, znajomym przedstawiamy listę oczekiwań, jacy mają być, jak się zachowywać, co myśleć.
Bo tylko wtedy będziecie mogli żyć w zgodzie – zgodzie na naszych warunkach.
Jednocześnie sami o sobie myślimy w najgorszy sposób. Może nieuświadomiony, pod przykrywką ignorancji, fałszywego ego, despotyzmu, szyderstwa, autoagresji i agresji. Nie radząc sobie z takim sobą, czujemy się nic nie warci, gorsi, poszkodowani. Ale pocieszenia i zaprzeczenia własnych osądów oczekujemy od innych. Za swoje niepowodzenia obwiniamy innych. I oczekujemy przeprosin, tłumaczeń. Bo ktoś coś nie tak powiedział, nie tak się spojrzał, nie tak pomyślał…
Myślimy - Jak inni mogą nam to robić? Dlaczego życie jest takie okrutne? Dlaczego ludzie nie zachowują się tak, co MY chcemy?? Źli, niedobrzy… Winni!
Obwinianie, sądzenie, nadinterpretacja, snucie podejrzeń, przerzucanie poczucia winy, atakowanie. To się bierze z nas, z naszych głów.
Myślimy - Jak inni mogą nam to robić? Dlaczego życie jest takie okrutne? Dlaczego ludzie nie zachowują się tak, co MY chcemy?? Źli, niedobrzy… Winni!
Obwinianie, sądzenie, nadinterpretacja, snucie podejrzeń, przerzucanie poczucia winy, atakowanie. To się bierze z nas, z naszych głów.
Dlaczego piszę o poczuciu winy jak o bagażu w spadku po rodzicach? Jeśli rodzice swoją postawą obwiniają dzieci – za własne niepowodzenia, wybory, humory i dają im nieustannie do zrozumienia, że gdyby nie dzieci, ich życie wyglądałoby inaczej, to sami są jak dzieci.
Co przekazują dzieciom?
Poczucie winy.
Co przekazują dzieciom?
Poczucie winy.
- Jesteś niegrzeczny / nie-taki! Znów to rozwaliłeś/rozlałeś/zepsułeś! Nie dostaniesz /czegoś! (a mogłeś, gdybyś tylko…) Ostatni raz oglądałeś bajkę! Jeśli jeszcze raz zawrócisz mi głowę, to… Zobacz jak wyglądasz!
Czy Twoje dziecko działa na Twoją szkodę? Na swoją, lub kogokolwiek?
Kara, że dziecko nie jest takie, jak rodzic by chciał żeby było. Do tego może czuć się zawadzającym przedmiotem. Nie zasługujesz, to twoja wina, przez ciebie – znamy to? Ze słyszenia czy z mówienia?
To jest trucizna przekazywana z pokolenia na pokolenie. Że nie zasługujemy na nic dobrego, że denerwujemy innych naszym zachowaniem, że nie umiemy nic zrobić jak należy, że to, co nas spotyka to dla nas kara, nawet niezasłużona (masz nauczkę!), że nic nam się nie udaje i nic dziwnego, jesteśmy cholernie nieudaczni… – tak myśli człowiek, któremu karmiono poczuciem winy. Tak myśli – ale wyraża i mówi już coś innego, bo wypiera to, czego w sobie nie znosi.
I zrzuca winę na kolejne osoby.
Obwinia siebie. Obwinia innych. I tak w kółko.
Czy Twoje dziecko działa na Twoją szkodę? Na swoją, lub kogokolwiek?
Kara, że dziecko nie jest takie, jak rodzic by chciał żeby było. Do tego może czuć się zawadzającym przedmiotem. Nie zasługujesz, to twoja wina, przez ciebie – znamy to? Ze słyszenia czy z mówienia?
To jest trucizna przekazywana z pokolenia na pokolenie. Że nie zasługujemy na nic dobrego, że denerwujemy innych naszym zachowaniem, że nie umiemy nic zrobić jak należy, że to, co nas spotyka to dla nas kara, nawet niezasłużona (masz nauczkę!), że nic nam się nie udaje i nic dziwnego, jesteśmy cholernie nieudaczni… – tak myśli człowiek, któremu karmiono poczuciem winy. Tak myśli – ale wyraża i mówi już coś innego, bo wypiera to, czego w sobie nie znosi.
I zrzuca winę na kolejne osoby.
Obwinia siebie. Obwinia innych. I tak w kółko.
Ludzie czasem pokazują nam nasze własne braki, kompleksy. Partner, dzieci, przyjaciele, pani w kiosku, znajomy. W różnych codziennych sytuacjach możemy zobaczyć własną niską samoocenę, bezradność, nieudaczność, winę, brak pewności i tak zszargane poczucie wartości, że złości nas cokolwiek, bo wszystko zdaje się być wymierzone przeciwko nam. Łatwiej jest widzieć czyjąś winę ale możemy też zobaczyć nasze braki i spróbować zmieniać siebie, zamiast innych. Chcąc polepszyć swoje samopoczucie nie ma co zwalać winy na innych i powielać tych samych mechanizmów, których nie znosimy. Mówimy ukochanym osobom lub nawet nieznajomym, o których intencjach i przyczynach działań nie mamy pojęcia, że są winni i nic nie warci. Oni, nie my. Jeśli my, to oni tym bardziej. Nigdy mniej.
Ale - czy zależy nam, aby dzieci, partner, znajomi zawsze zasługiwali na pochwały, żebyśmy my byli ciągle chwaleni, żeby inni dogadzali nam, odgadywali nasze emocje i życzenia?
Czy tylko dlatego, że tak nas nauczono, mamy powtarzać te wzorce, robić to samo innym ludziom i kolejnym pokoleniom? Jakiego potrzeba zwrotu w życiu, żeby przyjąć, że to nie inni robią nam źle w głowach, tylko my sami sobie…?
Czy tylko dlatego, że tak nas nauczono, mamy powtarzać te wzorce, robić to samo innym ludziom i kolejnym pokoleniom? Jakiego potrzeba zwrotu w życiu, żeby przyjąć, że to nie inni robią nam źle w głowach, tylko my sami sobie…?
Okrycie z czym mamy problem, może być bardzo twórcze (jak - szczegóły pod tekstem). Przeważnie staram się odkryć, kiedy coś mnie smuci, martwi czy złości. Nie zawsze się udaje, ale samo przyjęcie tych emocji bez oceny daje ulgę. Czasem jest tak zwany strzał, że odkrywamy o co chodziło. Wtedy zaczynasz mieć władzę nad własnym samopoczuciem i zachowaniem.
Wiedza, gdzie w nas leży klucz do problemu, daje moc – wiemy, że możemy coś zrobić, że możemy coś zmienić.
Że nie musimy już obwiniać świata za to, co myślimy, co nam się przydarza i jak się czujemy.
Wiedza, gdzie w nas leży klucz do problemu, daje moc – wiemy, że możemy coś zrobić, że możemy coś zmienić.
Że nie musimy już obwiniać świata za to, co myślimy, co nam się przydarza i jak się czujemy.
Natura problemu bywa taka, że dopóki nie zmienimy czegoś w sobie, będziemy trafiać na osoby i sytuacje, które będą nas upewniać w naszym problemie. Będą nam go "pokazywać" a my będziemy zjadać zęby na marnotrawieniu sił, obarczając innych winą za problemy ze sobą samym. Złośliwość losu? Raczej mechanizmy obronne, aby nie dopuścić do siebie, że można tak brutalnie samemu o sobie myśleć.
Jeśli uważacie, że to inni są odpowiedzialni za wasze samopoczucie poprzez swoje działania, spojrzenia, intencje i myśli (które potraficie przewidzieć) czy słowa (które zinterpretujecie negatywnie); to jesteście frustratami? .... albo leniami?.... Nie, nic z tych rzeczy.
Ale jeśli spotykacie na swojej drodze osoby, na których wasza postawa nie zrobi żadnego wrażenia, to uczcie się od nich.
Jeżeli coś was zabolało, jesteście wściekli, smutni, wasz dzień był okropny, powiedzcie innym jak jest, a sobie dajcie na to luz. Wasze emocje dotyczą was, nikt nie jest ich winien. Nie nakręcajcie się myśleniem o swojej krzywdzie, nie obwiniajcie innych, bo to zjada energię. Przyjrzyjcie się, co może być prawdziwym źródłem waszego samopoczucia, jak możecie wzbogacić swoje życie, życie waszej rodziny i znajomych.
***********************************
Jak odkryć, z czym masz problem – poszukać źródła twoich przekonań, o innych ale głównie o sobie. Nie podążajcie tokiem myślenia bo „ktoś coś”. Szukajcie odpowiedzi w sobie – dlaczego zareagowaliście tak a nie inaczej.
Dlaczego to mnie zezłościło/zasmuciło? Skąd te emocje we mnie?
Co mnie naprawdę w tym dotknęło?
Jak się czuję myśląc w ten sposób?
Czy mam wpływ na tę sytuację?
Czy mogę to jakoś zmienić?
Czy mam w tej sytuacji wpływ na swoje samopoczucie/myśli/działanie?
Czy już kiedyś tak się czułam i kiedy, w jakiej sytuacji?
Co mnie naprawdę w tym dotknęło?
Jak się czuję myśląc w ten sposób?
Czy mam wpływ na tę sytuację?
Czy mogę to jakoś zmienić?
Czy mam w tej sytuacji wpływ na swoje samopoczucie/myśli/działanie?
Czy już kiedyś tak się czułam i kiedy, w jakiej sytuacji?